poniedziałek, 16 października 2017

Ranczo, czyli historia niewykorzystanego potencjału

Niedziela zgodnie z tradycją upłynęła mi na... oglądaniu Rancza. Rodzina bardzo polubiła losy mieszkańców Wilkowyj. Na szczęście Telewizja Polska - podobnie jak Polsat - zapewnia widzom nieograniczone możliwości delektowania się powtórkami swoich programów. Anteną pełniącą taką funkcję - poza Polonią - jest TVP Seriale. Kolejny seans tego serialu uświadomił mi, jak szybko Ranczo zniknęło z mainstreamu.

W tłustych latach telewizyjna Jedynka w niedzielne wieczory nokautowała konkurencję. Ranczo było samograjem i nawet powtórki ściągały wielu widzów przed telewizory. Oczywiście to pierwsze lata emisji mogły poszczycić się największym sukcesem w przyciąganiu widowni, ale nawet ostatnie serie (a było ich łącznie dziesięć) były sukcesem. W 2016 roku podjęto według mnie słuszną decyzję o zakończeniu emisji Rancza na dziesiątej serii. Szkoda, że był to jednocześnie koniec jakichkolwiek produkcji związanych z tym serialem.
Fot. TVP
Co prawda nawet dzisiaj powtórki są oglądane, ale humor serialu, jego konwencja czy bohaterowie gdzieś zaginęli. Ranczo stało się trochę Miodowymi Latami. Owszem, dziesiątki reemisji stanowią okazję do wspomnień całkiem dobrego serialu, ale to do niczego nie prowadzi. Ile razy w końcu można oglądać ciągle te same dowcipy z ławeczki pod sklepem?


Sposoby na przedłużenie życia


W tym miejscu przychodzą dodatkowe środki zainteresowania uniwersum. Sequele, filmy, spin-offy. Zagranica je zna, a Polska? Telewizja Polska raczej nie. Ranczo było Ranczem, a bez niego nie ma nic. Części czytelników przypomni się pewnie film Ranczo Wilkowyje, ale w mojej opinii oferował zbyt dużo wtórności (cóż, dopiero kilka lat później twórcy stanęli przed koniecznością rzeźbienia w materiale po zakończeniu drugiego pod względem ważności wątku). Poza tym filmem? Nic.

Raz widziałem występ aktorów z "ławeczki" na którymś z opolskich kabaretonów. Powstały kubki, koszulki i inne takie gadżety. Poza tymi dodatkami telewizja pozwoliła szybko sprowadzić myśli widzów na temat uniwersum Rancza do jednego serialu i niespecjalnie czegoś więcej.

Kiedy widzę w kinach zwiastuny Listów do M. 3, nie ukrywam, że trochę mi szkoda zmarnowanego potencjału Rancza. Grali w nim całkiem dobrzy aktorzy, scenariusz pierwszych czterech serii jak na polskie warunki był wręcz bardzo dobry. Myślę, że w "tłustych czasach" o Ranczo specjalnie nie dbano, w końcu sprzedawało się samo. Potem, kiedy w telewizji zaczęło się toczyć gorzej, forma TVP odbiła się na serialu i ostatnią, dziesiątą seria Rancza zrealizowano zauważalnie skromniej. Na forum Media2 czytałem kiedyś o pomyśle zrobienia z zakończenia serii zimowego czy świątecznego filmu nieco w stylu Listów do M. Czy ATM Grupa (producenci Rancza) i TVP1 wpadły na ten sam pomysł? Być może tak, ale zabrakło funduszy.


Nadzieja na przyszłość?


Mam nadzieję, że Ranczo jeszcze kiedyś powróci do mainstreamu, chociażby na chwilę. To cenna dla TVP marka, która ostatnio podlega marginalizacji. Warto też dodać, że to prawdopodobnie największy sukces ramówkowy za czasów prezesury Jana Dworaka. Sukces, który o ile nie był niszczony przez następców, to nie posłużył do zbudowania czegoś naprawdę wielkiego. Polska telewizja w końcu nie może się poszczycić wieloma seriami o bogatej przeszłości i szerokim wykorzystaniu potencjału medialnego. Zresztą – według plotek – podobno do produkcji kolejnego kinowego filmu o perypetiach mieszkańców Wilkowyj jest bliżej niż dalej.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz