piątek, 24 lutego 2017

Mądre reklamy

Może nie pałam miłością do reklam telewizyjnych, ale przywykłem do nich i czasami nie zmieniam stacji podczas ich emisji. Między innymi dlatego, że lubię pewien sposób kreacji w spotach.
Najbardziej lubię oczywiście nowomowę; ociekają nią reklamy środków medycznych. Typowym przykładem jest bioretencja magnezu (tkwiąca we mnie cząstka geografa płacze, kiedy słyszy naciąganie słów geograficznych). Wszystko to oczywiście ma wytworzyć aurę mądrości czy pewnej wiedzy. W końcu magnez nie może się cechować wysoką wchłanialnością – jest tak zaawansowany, że on bioretencjonuje.

Kiedyś spotkałem się z refundacją reklamy. Wtedy prezentowano jakiś cudowny specyfik na żylaki. Z czym się Polakowi kojarzy "refundacja" to chyba nie muszę wspominać.

Reklamy medyczne są także ciekawe z powodu realizacyjnego. W większości występuje ubrana w stylu eleganckim osoba mówiąca mądre rzeczy. Siedzi ona czy stoi w czymś wyglądającym jak laboratorium lub przychodnia. Oczywiście skąpana w bieli (lub w chłodniejszych barwach). Biel służby zdrowia jest tak silnym motywem, że automatycznie akceptujemy go w reklamach.
Reklama środku Travisto
Dzisiaj ponownie usłyszałem w telewizji o esencjonalnym sosie. Nie ma tu zbytniej manipulacji, ale co znamienne, tekst zainicjowany przez jednego prroducenta podchwyciła konkurencja. Według mnie ciężko, by pewnego rodzaju koncentrat sosu posiadał wysoką wartość, ale takie słowo na pewno ma za zadanie podkreślić, że ten "gotowiec" to co innego. W końcu raczej wiemy, że "gotowce" mogą nie być idealne.

Źródła grafik: materiał zgrany z TVN i TTV; reklama "Travisto" (https://www.youtube.com/watch?v=KU1YjlI5XDM)

sobota, 4 lutego 2017

(Nie) oceniaj książki po okładce

Dzisiaj będzie mało medialnie.

Nie oceniaj ludzi po wyglądzie, nie oceniaj książek po okładce – kto nie zna tych powiedzeń? Dla mnie zabawne jest zaprzeczanie temu, że jako zbiorowość jesteśmy wzrokowcami i odbierając bodźce płynące z otaczającego świata, oceniamy go. Coś jest ładne, coś nam się podoba, coś wygląda brzydko, coś jest szare lub kolorowe. Lubię wizyty w księgarniach czy bibliotekach, tak więc nie będę oceniał ludzi a książki.

Nie mogłem sobie jednak tego odmówić, nie widząc bodaj pierwszego wykorzystania pewnego mało znanego kroju tekstu. Bifur, bo tak się on nazywa, powstał w latach 20. XX wieku i urzeka mnie swoim retrofuturyzmem. Krój został wykorzystany na okładce książki Włodzimierza Spasowicza pt. Śmierć w rzece Kura i inne zagadki kryminalne.
Więcej o samym kroju (i link do pobrania darmowej imitacji) tutaj.

Okładka z pewnością nie jest idealna, ale należy pogratulować jej projektantowi wykorzystania tak trudnego w grafice fontu. Mnie się forma opakowania książki podoba dużo bardziej, niż morze czerni z pobliskiego regału.
Tak, wiem, literatura erotyczna ma taki styl. Czerń lub szarość okładki, monochromatyczna grafika. Co prawda ta estetyka nie prezentuje się źle, ale identyczne wzorce ocierają się nieco o banał. Temat całkiem na czasie, bo już 10 lutego w kinach będzie można obejrzeć Ciemniejszą stronę Greya. Cóż, mnie ta seria filmów w ogóle nie interesuje. Pozostaje mi tylko złożyć kondolencje tym, którzy z (nie)własnej woli będą siedzieć na sali kinowej.

Z ciekawości zajrzałem na rezerwację w Multikinie w Starym Browarze w Poznaniu. W walentynki wszystkie najciekawsze miejsca są już wykupione i (co mnie nie dziwi) zupełnym przypadkiem miejsca są pozajmowane w parach ;)
Źródło: multikino.pl