wtorek, 30 maja 2017

Kiedy opinia dotyka zbyt mocno

Odkąd wygłaszam swoje opinie na forach dyskusyjnych (z 10 lat będzie) na każdym spotykałem się z pewną postawą. Otóż kiedy ja (lub ktokolwiek inny) powiedziałem, że coś mi się nie podoba lub wg mnie jest kiepskie, musi się pojawić ktoś dosyć dotkliwie tym poruszony. Tym, że ośmieliłem się nie dość, że posiadać opinię, to na dodatek krytyczną (oczywiście wyrażoną kulturalnie, chamskie teksty są inną przywarą).
Autorski kolaż
Do pewnego stopnia to rozumiem. Kiedyś także potrafiłem się przejąć, że ktoś zmieszał z błotem rzecz, którą po prostu lubię. Generuje to dosyć oczywisty dysonans poznawczy (może ten serial to naprawdę katastrofa?), ale trzeba umieć sobie z nim radzić. Moim "guilty pleasure" są na przykład paradokumenty. Wiem, że są badziewne i nawet wiem dlaczego, ale mimo wszystko czasami na nie zerkam. I recenzuję na forum Media2. Gdyby ktoś powiedział, że marnuję czas na produkcje wątpliwej jakości... to cóż, przyznałbym rację :D

Czasami bywa tak, że poruszona krytyką jest osoba związana z daną rzeczą. Na przykład była statystą w serialu lub pracowała w danym miejscu. Tutaj krytyka dotyka dosyć osobiście i ma jakieś podstawy.

Co jednak mam sądzić o osobach, które po prostu za czymś mocno przepadają i nie wyobrażają sobie odmiennego zdania? Tak mam (wracając na forum Media2) na przykład z miłośnikami telenowel. Choćbyś próbował, nie wygłosisz niepozytywnej opinii o danej "telce".

Opinia ma to do siebie, że – jeżeli ma mocne oparcie w faktach – każda może być dobra. O głoszeniu poglądów bez faktów, na przykład na podstawie uprzedzeń czy wyobrażeń, także kiedyś wspomnę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz