24 lipca 2017 roku Rada Języka Polskiego przy Prezydium Polskiej
Akademii Nauk wezwała m. in. dziennikarzy do trzymania swojego
języka na wodzy:
Prezydium Rady Języka Polskiego stanowczo apeluje do polityków i dziennikarzy o zaprzestanie używania wyrazów brutalnych, deprecjonujących osoby i instytucje, określeń nacechowanych dużym ładunkiem ekspresji oraz niemanipulowanie znaczeniami wyrazów. Jesteśmy przekonani, że wszelkie sądy i oceny, nie mówiąc już o relacjonowaniu faktów, można wyrazić językiem etycznym i estetycznym, polszczyzną kulturalną i pozbawioną elementów brutalnych.
To ważna odezwa. Nie da się ukryć postępującej radykalizacji słów czy stosowania wyrażeń stygmatyzujących. Niestety, o ile nie pochwalam takich zachowań, to je rozumiem.
Czasy, w których przyszło nam żyć, są skomplikowane. Istnieje
potrzeba upraszczania rzeczywistości, tłumaczenia jej "na
chłopski rozum". Oczywiście znalazły się osoby, które
zechciały podjąć ten trud, przy okazji trywializując język. To
wszelkiej maści internetowi "masakratorzy", którzy żyją z mówienia
jak jest. Działają na YouTube, na Twitterze. Antagonizują przy tym
odbiorców - najczęściej według linii podziału pewnych dwóch
grup politycznych.
Ponieważ grzeczny, stonowany język nie obroni się sam i łatwo go zagłuszyć, dziennikarze "etatowi" wraz z redakcjami zaakceptowali taki ton debaty publicznej, samemu podsycając atmosferę. Nie jest niczym nowym oglądanie np. na belkach grafik ekranowych słów dotychczas używanych raczej w języku pospolitym.
Prezydium Rady Języka Polskiego stanowczo apeluje do polityków i dziennikarzy o zaprzestanie używania wyrazów brutalnych, deprecjonujących osoby i instytucje, określeń nacechowanych dużym ładunkiem ekspresji oraz niemanipulowanie znaczeniami wyrazów. Jesteśmy przekonani, że wszelkie sądy i oceny, nie mówiąc już o relacjonowaniu faktów, można wyrazić językiem etycznym i estetycznym, polszczyzną kulturalną i pozbawioną elementów brutalnych.
To ważna odezwa. Nie da się ukryć postępującej radykalizacji słów czy stosowania wyrażeń stygmatyzujących. Niestety, o ile nie pochwalam takich zachowań, to je rozumiem.
Źródło:
https://pixabay.com/pl/maszyna-do-pisania-vintage-remington-1161519/
(licencja CC0 Public Domain)
|
Ponieważ grzeczny, stonowany język nie obroni się sam i łatwo go zagłuszyć, dziennikarze "etatowi" wraz z redakcjami zaakceptowali taki ton debaty publicznej, samemu podsycając atmosferę. Nie jest niczym nowym oglądanie np. na belkach grafik ekranowych słów dotychczas używanych raczej w języku pospolitym.
Obserwuj @innaczcionka na Twitterze
Poza tym, że dzieli to odbiorców, niesie to inne zagrożenie. Skoro "my" nie różnimy się nawet kulturą od "masakratorów", to po co istniejemy? Po co nas słuchać? Nadchodzi czas odnowy etosu dziennikarskiego. Trzeba wyjść z tej spirali zatracenia póki jeszcze czas.
Czy ta odezwa RJP PAN kogoś skłoni do myślenia? Myślę, że nie. Czy coś lepiej działa na słupki oglądalności i czytelności od ubywatelskich barbarzyńców i dziesiątego zamachu stanu na demokrację? Czy coś innego bardziej nas dzieli?
Poza tym, że dzieli to odbiorców, niesie to inne zagrożenie. Skoro "my" nie różnimy się nawet kulturą od "masakratorów", to po co istniejemy? Po co nas słuchać? Nadchodzi czas odnowy etosu dziennikarskiego. Trzeba wyjść z tej spirali zatracenia póki jeszcze czas.
Czy ta odezwa RJP PAN kogoś skłoni do myślenia? Myślę, że nie. Czy coś lepiej działa na słupki oglądalności i czytelności od ubywatelskich barbarzyńców i dziesiątego zamachu stanu na demokrację? Czy coś innego bardziej nas dzieli?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz