Odkąd
wygłaszam swoje opinie na forach dyskusyjnych (z 10 lat będzie) na
każdym spotykałem się z pewną postawą. Otóż kiedy ja (lub
ktokolwiek inny) powiedziałem, że coś mi się nie podoba lub wg
mnie jest kiepskie, musi się pojawić ktoś dosyć dotkliwie tym
poruszony. Tym, że ośmieliłem się nie dość, że posiadać
opinię, to na dodatek krytyczną (oczywiście wyrażoną
kulturalnie, chamskie teksty są inną przywarą).
![]() |
Autorski kolaż |
Do pewnego
stopnia to rozumiem. Kiedyś także potrafiłem się przejąć, że
ktoś zmieszał z błotem rzecz, którą po prostu lubię. Generuje
to dosyć oczywisty dysonans poznawczy (może ten serial to naprawdę
katastrofa?), ale trzeba umieć sobie z nim radzić. Moim "guilty
pleasure" są na przykład paradokumenty. Wiem, że są
badziewne i nawet wiem dlaczego, ale mimo wszystko czasami na nie
zerkam. I recenzuję na forum Media2. Gdyby ktoś powiedział, że
marnuję czas na produkcje wątpliwej jakości... to cóż,
przyznałbym rację :D
Czasami bywa
tak, że poruszona krytyką jest osoba związana z daną rzeczą. Na
przykład była statystą w serialu lub pracowała w danym miejscu.
Tutaj krytyka dotyka dosyć osobiście i ma jakieś podstawy.
Co jednak
mam sądzić o osobach, które po prostu za czymś mocno przepadają
i nie wyobrażają sobie odmiennego zdania? Tak mam (wracając na
forum Media2) na przykład z miłośnikami telenowel. Choćbyś
próbował, nie wygłosisz niepozytywnej opinii o danej "telce".
Opinia ma to
do siebie, że – jeżeli ma mocne oparcie w faktach – każda może
być dobra. O głoszeniu poglądów bez faktów, na przykład na
podstawie uprzedzeń czy wyobrażeń, także kiedyś wspomnę.